Mam na imię Violetta Każdą wolną chwilkę poświęcam robótkom wszelkiej maści czyli robię to co lubię

środa, 19 października 2011

pewien szaliczek....

     Dzisiaj historia pewnego szalika, dostałam go z jakieś 10 lat temu długo leżał w szafie, a to kolor mi nie odpowiadał, a to za kudłaty, a to za cienki i za długi. Miałam go oddać razem z innymi ciuszkami, ale stwierdziłam że jak się uda go spruć to zrobię sobie szaliczek po swojemu.... i jak widać na załączonym zdjęciu.... udało się :)




ale oczywiście ręce się już rwały do tej włóczki i zrobiłam kawałek:) szalik będzie lekki, ciepły i kudłaty :))





      Ps. myślałam, że maszynową robotę pruję się źle .... ale nie było tak
strasznie :))

7 komentarzy:

  1. i wychodzi fajnie. Ja narazie czekam na wloczke, moze zrobie jakis szaliczek. Kiedys moze skusze sie i na taka "włochata" wloczke, ale narazie poprobuje na zwyklej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie fajny! ja mam z takiej czapkę i jest spoko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia, na pewno się uda!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. I w dodatku w moim ulubionym kolorze:)) A propos prucia... mam już dwa kartony róznych rzeczy do sprucia i jakoś nie mogę się za to zabrać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie taką "trawkę" ma w swojej ofercie włóczek firma Opus. Szalik zapowiada się cudnie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już widać, że szaliczek będzie fajny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń